top of page

Kolejny bieg z cyklu Grand Prix czyli Kruszwica wita!!

8 lipca 2018 roku w ramach Grand Prix województwa Kujawsko-Pomorskiego odbył się 3 Bieg Nowalijkowy. Tydzień przed startem doznałem naciągnięcia mięśnia uda i praktycznie cały plan treningowy przedstartowy poszedł do kosza. Na dwa dni przed biegiem wykonałem rozruch i po nim postanowiłem, że jednak wystartuję w III Biegu Nowalijkowym. Dojeżdżając na miejsce nie miałem pojęcia z jaką trasą przyjdzie mi się zmierzyć, gdybym wiedział na pewno bym zrezygnował z tego biegu. Wykonałem spokojną rozgrzewkę, czułem się zdrowy tak w 96%.

z Bartosz Wiligalski

Na starcie dowiedziałem się o trudności trasy, która jest bardzo podatna na kontuzje. Nie brałem tego jednak do siebie, gdyż praktycznie na każdym biegu słyszę jak ktoś narzeka na trasę, dlatego jeszcze bardziej chciałem już wyruszyć i zmierzyć się z tym dystansem.

Ruszyliśmy i początek biegu to piękna droga asfaltowa, pomyślałem sobie, że to będzie dobry bieg. Zacząłem spokojnie, nie chciałem aby odnowiła mi się kontuzja. Pierwszy km pokonałem w 3'34" i już wtedy zaczęła się pierwsza trudność trasy, a mianowicie betonowe płytki!! tak, płytki gdyż płytami bym tego nie nazwał. Postanowiłem jednak biec swoje i nawet trochę przyśpieszyć bieg. Na moje nieszczęście musiałem źle postawić nogę i zacząłem odczuwać ból mięśnia czworogłowego i choć drugi kilometr wyszedł 3'27" to pod koniec tego kilometra już zwolniłem.

Zastanawiałem się co zrobić dalej, podjąłem decyzję, że zwolnię i spróbuje zaatakować na lepszym podłożu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że czeka mnie coraz to gorsze podłoże i to dosłownie. Biegłem już tempem w okolicach 3'40"/km, w oddali widzę, że będziemy skręcać w prawo, myślę sobie, że w końcu będzie lepiej. Minął 4km i skręt i tu nastąpiło zdziwienie. piach... nierówności... no cóż trzeba biec. Bolący mięsień na pewno nie pomagał, o przyśpieszeniu nie było mowy, gdy noga wpadała w piach automatycznie zwalniałem i odczuwałem dużo większy ból. Miałem nadzieję, że za niedługo pojawi się asfalt, ból ustąpi i będę mógł wejść jeszcze w obroty i nadrobić straty. Niestety myliłem się i to bardzo. Co prawda piach za chwilę się kończył, za to zaczęły się kamienie...


Taki rodzaj nawierzchni sprawił, że nie miałem już o co walczyć. Jedyne czego chciałem to spokojnie dobiec do mety i nie pogorszyć swojego stanu zdrowotnego. Tempo biegu mocno siadło, nawet powyżej 4min/km, a ja chciałem dotrwać do mety. Metry mijały bardzo powoli, wiedziałem, że na ostatnich dwóch kilometrach gdzie był asfalt mogę odrobić maksymalnie 40 sekund, za to mogę później mieć kilkumiesięczną przerwę.

fot- Wasyl Grabowski pasjabiegania.pl


Człapałem więc do mety i patrzyłem jak wyprzedzają mnie rywale. Najgorszy moment był dla mnie na stadionie, na którym zawsze walczyłem do końca, zostawiałem serce i płuca, a dzisiaj człapałem środkiem, powoli przybliżając się do balonu oznaczającego koniec biegu.

fot- Ania Żuchowska


Taki jest sport. Na metę wbiegłem jako 15 sty zawodnik z czasem 38'29". Absolutnie się nie zniechęciłem do biegania, a wręcz odwrotnie, nie mogłem się doczekać kiedy będę znów w pełni zdrowy i wrócę do regularnego treningu.


Bieg w Kruszwicy uświadomił mi, że nie należy zawsze walczyć do końca, że jest wiele motywujących teksów, wpisów, wypowiedzi, ale to zdrowy rozsądek powinien być na pierwszym miejscu.


"Jeżeli rezygnuję z czegoś dziś, to tylko po to, aby lepiej przygotować się do jutra!!"

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page