top of page

III Bieg Obrońców Płocka


Po biegu w Kruszwicy chciałem jak najszybciej wrócić do regularnego biegania. Gdy to nastąpiło wraz z nowym trenerem obraliśmy strategie treningu pod najważniejszą dla mnie imprezę czyli półmaraton. Tydzień przed półmaratonem czyli 18 sierpnia wystartowałem w Płocku na biegu Obrońców Płocka. Był to start kontrolny, który idealnie pasował nam do połówki. Na ten bieg jechałem pełny niepokoju, treningi wchodziły w nogi i brakowało świeżości. Był nawet moment, w którym za naciskiem Ani chciałem zrezygnował z półmaratonu i przepisać się na dyszkę... Niestety nie udało się, limity wyczerpane, wyrok wydany więc nie pozostało nic innego jak zmienić myślenie, przestać narzekać i brać się do roboty!

 

Do tej dyszki podchodziłem jednak z dystansem. Postanowiłem, że zacznę spokojnie i jeśli nogi będą niosły to ruszę w pogoń za rywalami.



Ruszyliśmy...

Biegłem w 100% na samopoczucie, nie biegło mi się komfortowo od samego początku. Ciężko miałem utrzymać równe tempo do tego nawierzchnia po której biegliśmy do moich ulubionych nie należy. Kluczowym momentem była końcówka asfaltowego zbiegu na ul. Kazimierza Wielkiego. To właśnie wtedy skręciliśmy w lewo w parkowe alejki i tam czwórki zaczęły już dawać znać o sobie. Nie był to jakiś potężny ból czy kryzys jednak musiałem mieć na uwadze fakt, że do mety jeszcze ponad 7 kilometrów. Wtedy to postanowiłem, że będzie to bieg typowo na miejsce. Biegliśmy w trójkę. Przemek Giżyński dyktował i napędzał tempo biegu czasami nawet kilkanaście metrów przede mną, a za mną jak cień biegł Krzysztof Krygier



Pomimo, że nie czułem zmęczenia wydolnościowego ciężko miałem nadążyć za Przemkiem. wiedziałem, że bieg będę chciał rozegrać maksymalnie na ostatnich trzech kilometrach, a wcześniej muszę po prostu słuchać własnego organizmu i nie szaleć.

Zaczęła się druga pętla, znów biegliśmy w trójkę, zauważyłem, że zawodnik z Ukrainy zaczął dość mocno słabnąć. Dogoniliśmy go i przez pewien czas biegliśmy w czwórkę, jednak gość zza wschodniej granicy długo nie wytrzymał tego tempa i zaczął odstawać.

Doszedłem do wniosku, że najlepszym dla mnie momentem do zaatakowania będzie asfaltowy odcinek, który był delikatnie pod górkę. W tamtym miejscu do mety zostanie już przecież nieco mniej niż dwa kilometry, najpierw podbieg, później nawrót i zbieg do mety. Tak jak postanowiłem tak zrobiłem, wyszedłem na prowadzenie i zacząłem delikatnie podkręcać tempo. Nie oglądałem się za siebie, miałem siły i po nawrocie z górki jeszcze mocniej szarpnąłem nie czekając na ostatnie metry, które były po bruku. Chciałem na spokojnie wbiec na metę i tak też się udało.

Na metę wbiegłem jako 4 zawodnik z czasem 35'36". Do pełnej dyszki trochę brakowało według mojego zegarka, ale byłem zadowolony, że udało mi się dobiec bez większego zmęczenia wydolnościowego. Problemem były tylko mięśnie, które tak szybko odmówiły współpracy. Zostało mi 8 dni do półmaratonu... półmaratonu, którego przyznam się szczerze się obawiałem. O tym jak mi poszło przeczytasz w kolejnym poście!


Dziękuje za zdjęcia Paweł Szymerski, gratuluję wszystkim zawodnikom ukończenia biegu i do zobaczenia na kolejnych biegowych trasach.

"Dopóki nie nauczysz się przegrywać, nic nie osiągniesz"

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page