top of page

XXXVI Międzynarodowy Bieg im. Bronisława Malinowskiego

Sobotni poranek, godzina 5:00 dzwoni mój znienawidzony budzik.. Nie.. jeszcze niee.. przestawiam go o 20 minut i idę spać dalej.. W końcu musiałem wstać żeby zdążyć.. Cicho, ciemno i ponuro, tylko ja budzę się do życia, a i to nie idzie mi szybko. Biorę łyk wody, tabletkę od bólu gardła i ruszam z łóżka. Przede mną 120 kilometrów drogi. Najpierw podróż po siostry Żuchowskie, 5 minut odpoczynku i potem już kierunek Grudziądz!! Dojechaliśmy 8:30. Idziemy odebrać pakiety, kolejka jak co roku, ale mogę stać!! Nie przyjechałem tu tylko po odbiór pakietu (jak przez ostatnie 2 lata). Czas się przebrać i zaczynać „zabawę”.

Na trucht ubrałem się bardzo grubo, do tego kominiarka na szyję, jeszcze w czwartek zastanawiałem się, czy w ogóle pobiegnę (przeziębienie). Rozgrzewka przebiegła poprawnie, choć nie czułem luzu ani mocy. Przyszedł czas, aby udać się na stadion im. Bronisława Malinowskiego!! Wykonałem rytmy, jest ok. Cel? Tak jak już mówiłem na początku września, minimum 35:xx a w myślach? Nawet 34:xx, jednak ten czas wymarzyłem sobie na bieg w listopadzie! Teraz chciałem skupić się na tym co jest tu i teraz i nie wybiegać daleko w kosmos.

Została chwila do startu, ustawiłem się w drugiej linii. Odliczanie… To już czas, 2 lata na to czekałem, aby być w tym miejscu i w tym czasie!! Nie mogę zawieść samego siebie!!

Początek biegu to tempo w okolicach 3:30/km. Biegłem na końcu trzeciej grupy, po kilometrze, gdy pojawił się podbieg czułem, że tempo zwalnia, więc wyszedłem przed szereg i samotnie pod wiatr biegłem swoje.. Pierwsza grupa odskoczyła, czołowi zawodnicy biegli swoje, druga grupa też była kilkadziesiąt metrów z przodu, następnie biegł Paweł Kokocki, później ja i kilka metrów za mną kolejna grupa.

Na około 3 km dogoniłem Pawła, jednak biegłem swoje, wiatr mi nie przeszkadzał, a bieg był czystą przyjemnością. Bieg w granicach 3’26”-3’27”/km był dla mnie odpowiedni. Mijamy kolejne rondo, któreś już z rzędu, następuje skręt w lewo. To już koniec tej prostej pod wiatr, która trwała dokładnie do 4,6km. Grupa siedmioosobowa coraz bliżej. Na jej czele Andrzej Jaranowski, Damian Chojnicki, jakiś Pan, którego nie znam i elita wśród kobiet (Lisowska, Ochal, Kowalska). Widzę, że grupa jest coraz bliżej. Na półmetku tracę już tylko 4 sekundy!! Międzyczas 17:23!! Mija kilkaset metrów i widzę, że ktoś zaczyna odstawać, to ten Pan, którego nie znam, wymijam go szybko i praktycznie biegnę już z grupą, która na początku była kilkadziesiąt metrów przede mną.

Pojawia się kolejne rondo, skręt w lewo, słyszę tekst „eee nie skracaj!!!” Oglądam się, patrzę, a zawodnik, który biegł za mną skrócił sobie rondo i biegł już koło nas.. Wkurzyłem się, ale nic nie powiedziałem, nie chciałem marnować sił, nie warto, bo i tak zaraz będzie oglądał plecy. Wtedy ja zacząłem przyśpieszać. Nie wiem czy ze złości, z tej irytacji czy po prostu z faktu, że miałem siłę, tempo wzrosło, siódmy km 3:19. Biegnie mi się przyjemnie, uciekam prowadzącym kobietom i rywalom, z którymi przecież rywalizowałem chociażby w kategorii wiekowej, choć przyznam się, że w tamtym czasie w ogóle o tym nie myślałem. Cieszyłem się biegiem, nie zdawałem sobie nawet sprawy na jaki wynik biegnę.

Długa ulica, jestem tylko ja!!! Piękne uczucie, zawodnik biegnący przede mną był daleko z przodu, jak wyliczyłem miał ponad 30 sekund przewagi. Kolejny kilometr 3:22, następnie podbieg, na który czekałem kilkaset metrów, widząc go już z oddali. Tempo na podbiegu nieco siadło, jednak cały kilometr wyniósł 3:19!! Jestem w gazie! Czuję moc, chcę ostatni kilometr przycisnąć i dać z siebie wszystko, widzę już sklepy, hotel i parking, gdzie zaparkowałem samochód, to już blisko!! Niestety wtedy pojawiła się kolka, która trochę zatruła mi życie i choć tempo ostatniego km wyniosło 3:22 to wiem, że zwolniłem go dość znacznie.

Na metę biegłem z wynikiem 34:25!! Wow, niedowierzanie!! zegarek pokazuje dystans 10.07km!! Jest pięknie choć nie dociera to do mnie. Na mej szyi zawisł medal, a ja czekam na Anie!! Patrząc na innych zawodników, którzy padali na mecie byłem zniesmaczony na samego siebie, że nie dałem z siebie więcej. Mijają minuty, oddech wrócił na swoje tory, jest pięknie, nie czuję już zmęczenia, jednak czas nadal do mnie nie dociera. Wpatruję się w początek stadionu, widzę Anię, która sunie do mety, będzie życiówka, będzie pięknie!! Wbiegła!! Ufff.. stres minął. Jestem już spokojniejszy. Jej czas to 40:43. Wszystko szczęśliwie się zakończyło.

Wynik jaki uzyskałem pozwolił mi zająć 8 miejsce OPEN i drugie w kategorii wiekowej (nagrody nie dublowały się) Stanąć na podium na stadionie im. Bronisława Malinowskiego w Grudziądzu to coś pięknego, coś o czym marzyłem będąc tu 2 lata temu..

Bieg ten był zdecydowanie najlepszym biegiem w mojej skromnej biegowej „karierze” i czułem się jak zwycięzca. Mam nadzieję, że wynik ten nie jest przypadkiem i będę w miarę powtarzalny.


Dziękuje Asia Żuchowska za zdjęcia :)


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page