top of page

Sportowa majówka

Weekend majowy dla wielu jest okresem odpoczynku od pracy, szkoły, różnych obowiązków. Dla mnie od kilku lat to wolny czas spędzany aktywnie przy tym co kocham- bieganie.


W tym roku niestety nie miałem wiele okazji do biegania. Co prawda treningi w kratkę, ale to już nie to samo co wcześniej. 30 kwietnia wybrałem się do Torunia na bieg, który rok temu dla mnie przeszedł do historii, niestety do tej negatywnej historii. Dzisiaj tzn 30 kwietnia na tym samym dystansie i na bardzo podobnej trasie rywalizowała moja Ania!!!. Ja jako kibic i fotograf trzymałem kciuki i stresowałem się jej występem.


Opowiadając w skrócie byłem z Anią na starcie, później pobiegłem na około drugi kilometr. Widziałem jak biegła druga wśród kobiet, biorąc na siebie ciągłe prowadzenie, 2 rywalki chowały się za jej plecami. Obawiałem się co będzie, gdy zobaczę Anię przed czwartym kilometrem. Czy nadal będzie druga? czy nie spuchnie tak jak ja rok temu?



Wtedy też prowadziłem grupkę, a skończyło się tak jak się skończyło. Gdy zobaczyłem niebieską koszulkę kamień spadł mi z serca. Wyrobiła sobie nieznaczną, ale jednak przewagę i wbiegała właśnie na toruński rynek. Krzyknąłem jej jeszcze i szybko pobiegłem w okolice mety.

Gdy ujrzałem Anię na ostatniej prostej już wiedziałem, że dobiegnie na drugiej pozycji, a co najważniejsze, dobiegnie cała i zdrowa. Nie wyglądała na mocno zmęczoną, byłem z niej bardzo dumny!!



Jednak jeśli chodzi o sportową majówkę to dopiero początek!! 1 maja w Sierpcu tradycyjnie odbył się test coopera. Postanowiłem w nim wziąć udział i przypomnieć, że jestem!!!! że biegam!!!! że wrócę!!!

Początek tego biegu mnie zadziwił. Dość szybkie tempo (jak dla mnie), ciężko było mi złapać oddech i swobodę. Obstawiałem bardziej tyły. Biegliśmy w grupce 5 osobowej. Jako, że osobiście nie lubię chowania się za plecami i wykorzystywania innych, od czasu do czasu przechodziłem na bok biegnąc ramię w ramię z prowadzącym bieg, a nawet poprowadziłem jeden odcinek pod wiatr. Taki bieg w grupce trwał nieco ponad 2 kilometry (3:'40"/km), gdy oddech trochę się ustabilizował postanowiłem szarpnąć biegiem i zobaczyć co zrobią rywale.


Moi konkurenci puścili mnie i swobodnie biegłem sobie samotnie. Po 300 metrach przyśpieszenia (średnie tempo 3':24'/km) zwolniłem i wyczekiwałem końca testu.


W teście coopera przebiegłem 3458 metrów, co dało mi zwycięstwo i rekord trasy (rekordy liczone od momentu modernizacji nawierzchni). To czas gorszy o prawie pół kilometra od mojego najlepszego rezultatu, jednak cieszy mnie fakt, że mogę biegać i czerpać z tego radość, bo to najważniejsze w życiu, aby to co robimy sprawiało nam przyjemność. A gdy obok ma się najbliższą osobę... czy można mieć coś więcej?




To jeszcze nie koniec majówkowego szału sportowego. 3 maja w Golubiu-Dobrzyniu odbył się Bieg Konstytucji!! Jechałem tam wraz z Anią, która miała sobie po prostu wygrać, a ja miałem robić zdjęcia (przyzwyczaiłem się już do tej roli). Niestety chęć i głód biegania sprawiły, że postanowiłem się zapisać i ukończyć ten bieg. Gdy tylko się zapisałem i opłaciłem bieg zaczynałem tego żałować, głównie za sprawą przełajowego terenu.

Start odbył się o 15. Wyczekiwania były dość długie. W końcu jest komenda START i ... nie ma odwrotu. Wystartowałem!!! biegłem jako piąty, później już trzeci i to mi pasowało. Pierwszy zawodnik z Brodnicy biegł swoje i choć nie było to jakieś mocne bieganie to zdecydowanie wystarczające na to, aby wygrać z ogromną przewagą nad resztą. Ja mogłem mieć nadzieję, że dobiegnę jako drugi zawodnik. Za chwilę miało minąć pierwsze okrążenie, ja wciąż biegnę na 2-3 pozycji. Zacząłem obmyślać plan jak zgubić rywala. Analizując wszystko doszedłem do wniosku, że jedyna moja nadzieja to ucieczka na czwartym kilometrze. Nie było to łatwe, zwłaszcza, gdy organizm nie jest przyzwyczajony do wysiłku.


Niedługo po minięciu czterech kilometrów pojawiła się idealna szansa na ucieczkę. Rywal odstał 3-4 metry. To był ten moment!!! I choć w głowie pełno usprawiedliwiających myśli, aby nie przyśpieszać przyśpieszyłem zaciskając zęby i zamykając oczy!!.


Udało się !! zrobiłem przewagę, jednak musiałem być czujny. Z doświadczenia wiem, że to, że ktoś został z tyłu nie musi oznaczać, że nie ma siły. Taką lekcje biegania rok temu dał mi Daniel Karolkiewicz w Kucharach (pozdrawiam serdecznie :) ) Poza tym był jeszcze jeden problem, wytrzymać do końca i nie paść!! Największy problem to oddech. Tutaj były problemy ze złapaniem powietrza w płuca, bardzo krótkie oddechy starałem się wyregulować i panować nad nimi.

Co jakiś czas odwracałem się do tyłu, obserwując gdzie jest mój rywal. Nie widziałem go, JEST!! będę drugi choćby nie wiem co. Rozluźniłem się i biegłem swoje. Zobaczyłem Asię, która tego dnia robiła mi i Ani zdjęcia (Dzięki Asia). Krzyknęła "spokojnie nie dojdzie Cię".. automatycznie się odwróciłem.. jak to? gdzie ona go widzi,.. przecież ja go nie widziałem... Rywal się nie poddał i walczył do końca, przyśpieszył ostatni kilometr, albo ja tak bardzo się wyluzowałem, że tempo zdecydowanie spadło i w efekcie musiałem się sprężyć na końcówce, aby nie pozostawić złudzeń i pewnie wbiec jako drugi nie szarpiąc się na tych ostatnich metrach!. JEST!!! UDAŁO SIĘ!! JESTEM DRUGI I NIKT MI JUŻ TEGO NIE ZABIERZE.

No to teraz czas pobiec po Anię. Na półmetku widziałem ją jak przebiegała w moim pobliżu. Była świeża, czuć było luz, swobodę, komfort. Nie stresowałem się jej wynikiem. Byłem pewny, że wygra, że zrobi swoje i nie wyczerpie się energetycznie. Tak też było.


Zrobiła dobrą robotę, wygrała nie męcząc się i przy okazji wykręciła bardzo imponujący czas. Jeszcze trochę, a ja będę oglądał Ani plecy :) Gratuluję Lamo :*

Zachęcam Cię do przeczytania bloga Ani Żuchowskiej, link tutaj

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
bottom of page