VII Bieg Napoleoński w Szabdzie
Po zakończonym roztrenowaniu od tygodnia wznowiłem swoje przygotowania do drugiej części sezonu. Jadąc do Szabdy nie spodziewałem się niczego szczególnego. Obstawiałem sobie czas w granicach 37 minut. Na miejscu było strasznie upalnie, pogoda nie sprzyjała bieganiu. Przeprowadziłem dość długą a zarazem spokojną rozgrzewkę. Udałem się na linie startu, byłem bardzo skupiony. Obawiałem się, że dzisiejszego dnia przegram z warunkami, które panowały w Szabdzie.
Wreszcie przyszedł czas na długo oczekiwany bieg.
Od początku na prowadzenie wysunął się Mariusz Pawłowski, Bartosz Kicziński i ja. Biegliśmy w trójkę, nikt inny nie podłączył się pod nas. O ile Mariusza bardzo dobrze znałem i wiedziałem na co go stać o tyle o drugim zawodniku nigdy wcześniej nie słyszałem. Pierwszy kilometr pokonaliśmy poniżej 3:30. Wiedziałem, że dla mnie to za szybko!!. Zaczął się zbieg, dość stromy, który później przerodził się w dość długi piaskowy podbieg. Mariusz Pawłowski zaczął prowadzić, a za nim udał się wspomniany wcześniej Bartek. Postanowiłem nie trzymać się prowadzącej dwójki, zwolniłem i robiłem swoje. Drugi kilometr pokazał nieco powyżej 3:30. Mariusz zaczął wyraźnie prowadzić i pewnie zmierzał po zwycięstwo. Mi została walka o drugą pozycję. Biegłem swobodnie w granicach 3:40-3:45/km. Doszedłem drugiego zawodnika po 3 kilometrach, przez chwilę miałem zawahanie, ale postanowiłem biec swoje i nie patrzeć na innych. Na 6 kilometrze przyśpieszyłem, zegarek pokazał międzyczas 3:29/km. Zaczął się zbieg i za chwile podbieg po raz drugi. Podczas zbiegu już nogi dostały nieźle w kość, jestem zawodnikiem, który nie lubi podbiegać pod górki, ale jeszcze bardziej nie lubi z nich zbiegać. Ten podbieg trwał wieczność, Gdy wbiegłem na górę byłem już nieźle zagotowany. Na szczęście podbieg okazał się trudny nie tylko dla mnie. Na ostatnich 2 kilometrach moje tempo spadło ale przewaga którą miałem pozwoliła mi spokojnie biec do mety.
Na metę wbiegłem z rezultatem 36'26". To pierwsza impreza biegowa na której w każdym możliwym momencie korzystałem z punktu z wodą. Start kontrolny zaliczony, mogę powiedzieć, że bieg ciągły wykonany, mocny ale nie na maksa. Teraz kolejne treningi, wrzesień coraz bliżej, oby tylko zdrowie dopisało.